Odion Ighalo – czyli marzenia się spełniają

Każdy kibic uwielbia romantyczne historie w piłce nożnej. Mistrzostwo Anglii zdobyte przez Leicester City, postawa reprezentacji Chorwacji podczas Mundialu w 2018 roku, czy niezwykły comeback Manchesteru United w finale Ligi Mistrzów w sezonie 98/99 przeciwko Bayernowi Monachium – to tylko kilka z momentów pamiętnych na całe życie dla fanów. Największym sukcesem dla piłkarzy są trofea, lecz także spełnieniem marzeń byłaby gra dla ukochanego klubu. Marzenia te w przypadku Odiona Ighalo weszły w życie w ostatnich dniach stycznia. Nigeryjczyk przywdział barwy Manchesteru United jako wyjście awaryjne spowodowane kontuzją Marcusa Rashforda. Nikt w świecie futbolu nigdy nawet by nie pomyślał o Ighalo na Old Trafford. Odchodził z Anglii jako jeden z one season wonder’ów i nie wróżono mu powrotu na wyspy. Tymczasem los się do niego uśmiechnął, a on z to szczęście pragnie wykorzystać najlepiej jak się da.

W gnieździe Szerszeni

fot. skysports.com

Ighalo do Watfordu przechodził jako nieszczególnie bramkostrzelny napastnik Udinese, wypożyczany gdzie popadnie. Parę lat spędził w Granadzie, gdzie w 103 spotkaniach zdobył 21 goli. Zebry oddały Nigeryjczyka na rok na wyspy brytyjskie, co okazało się świetnym interesem dla klubu z Vicarage Road. Ighalo odnalazł się na angielskich stadionach jak ryba w wodzie. Na początku sezonu 14/15 był zaledwie rezerwowym, wchodzącym na boisko w końcówkach spotkań. Jednak wystarczyło to na tyle, że Watford wykupił go z Udinese na stałe. Po jakimś czasie zaczynał łapać więcej minut, co przekładało się także na bramki. 2015 rok zaczął się dla 25-latka fantastycznie. W czterech styczniowych meczach siedmiokrotnie wpisywał się na listę strzelców (przy tym zdobywając 4 bramki przeciwko Blackpool). Od tamtej pory Ighalo wywalczył pierwszy skład, a fani zyskali nowego idola. Nigeryjczyk nie zatrzymywał się i zakończył sezon zdobywając 20 bramek w 35 meczach, a Watford powrócił do Premier League. Na najwyższym szczeblu angielskiej piłki na pierwszego gola nie musiał długo czekać. W meczu inauguracyjnym przeciwko Evertonowi pojawił się na boisku na ostatni kwadrans spotkania. W 83 minucie świetnym balansem ciała położył jednego ze stoperów The Toffees, zmienił kierunek biegu i wbiegając w pole karne trafił do siatki dając beniaminkowi prowadzenie. Ostatecznie Szerszenie zremisowały, ale od tamtej pory Ighalo notował występy w podstawowej jedenastce. Razem z Troy’em Deeney’em świetnie uzupełniał się w ataku i we dwóch odpowiadali za dorobek bramkowy Watfordu. W grudniu Nigeryjczyk prezentował się znakomicie – zdobył 6 bramek i zaliczył jedną asystę, bezapelacyjnie zostając piłkarzem miesiąca ligi. Wtedy stał się gorącym nazwiskiem w świecie Premier League. Mówiło się o nim coraz więcej. Niestety, do końca rozgrywek Ighalo już tylko dwa razy trafił do bramki przeciwnika, kończąc z szesnastoma golami na koncie. Kolejny sezon był dla niego koszmarem. W 18 spotkaniach strzelił tylko jedną bramkę, a tłumy zaczęły określać niechlubnym tytułem „one season wonder”. Nigeryjski snajper opuścił wyspy brytyjskie odchodząc do Chin. Wydawało się, że czas Odiona na boiskach Premier League minął, lecz czy na pewno…?

Zimowa niespodzianka

fot. Premier League

Azjatycka przygoda Ighalo dobrze wpłynęła na jego karierę. Nigeryjczyk strzelał mnóstwo bramek, zarówno w lidze, jak i w reprezentacji narodowej. Powołany przez reprezentację na Puchar Narodów Afryki rozgrywany w 2019 roku, gdzie z pięcioma bramkami na koncie został najskuteczniejszym zawodnikiem turnieju. Jego życie toczyłoby się zapewne dalej w spokojnym rytmie, gdyby nie pewien styczniowy dzień. Manchester United z powodu kontuzji Marcusa Rashforda rzutem na taśmę potrzebował napastnika i ostatecznie sfinalizował wypożyczenie Odiona Ighalo z chińskiego Shanghai Shenhua. Media były zszokowane tak samo jak główny bohater tego zamieszania. Nigeryjczyk nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, że dołącza do ukochanego klubu i zagra w znanym na całym świecie Teatrze Marzeń. Nawet za czasów gry w barwach Watfordu przyznawał, że jest kibicem Czerwonych Diabłów (wciąż można znaleźć nagrania z tych rozmów). Jako mały chłopiec Ighalo oszczędzał swoje kieszonkowe, by móc obejrzeć spotkania ekipy z Old Trafford. W każdym wywiadzie i w każdym jego występie widać, jak bardzo cieszy się z otrzymanej szansy. W czerwonej koszulce zadebiutował w doliczonym czasie gry przeciwko londyńskiemu Chelsea. Krótką obecność na boisku prawie zakończył z bramką, lecz Willy Caballero odpowiednio zareagował we własnym polu karnym. Do tej pory 30-latek rozegrał 8 spotkań zdobywając 4 gole i asystę. W każdym rozegranym meczu w pierwszym składzie Czerwonych Diabłów wpisywał się na listę strzelców. Ostatnio zdobyta bramka przeciwko austriackiemu LASK Linz pokazała jego niezwykłe panowanie nad piłką i siłę uderzenia. Nigeryjczyk ciężko pracuje na wywalczenie transferu definitywnego do Manchesteru United i na przekonanie Ole Gunnara Solskjaer’a do swojej osoby. Ighalo z pewnością może liczyć na wsparcie kibiców Czerwonych Diabłów, którzy już zdążyli stworzyć przyśpiewkę na cześć 30-latka. Lecz co czeka nigeryjskiego snajpera w przyszłości? Być może niebawem się przekonamy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *