Zapomniany bałkański diament – Goran Pandev

Można mówić, że włoska piłka jest nudna, monotonna, oparta tylko i wyłącznie na grze defensywnej (takiej jak na przykład catenaccio), że na obrazie Europy jest po prostu słaba. I prawda, możliwe, że jest taka, ale dzięki temu gwarantuje nam jedna miłą rzecz – długowieczność piłkarzy. Często w Serie A zawodnicy dogrywają tam swoich 40. urodzin, dalej grając dobry futbol, albo i nawet lepszy. Buffon, SorrentinoZlatan – to tylko przykłady kilku piłkarzy, którzy pomimo swojego już, jak na sportowców, sędziwego wieku, pokazują, że umiejętności techniczne czy także boiskowe IQ odchodzą ostatnie. Ale jest jeden piłkarz, który w ostatnich latach na naszych oczach znowu rozkwitł i pokazuje swoje stare, ale bardzo dobre umiejętności – to Goran Pandev. 



Bramka przeciwko Austrii w tegorocznym turnieju na europejskim kontynencie usadowiła sympatycznego Macedończyka na drugim miejscu w tabeli najstarszych strzelców Mistrzostw Europy. Dobijając piłkę do bramki po błędzie bramkarza Austriaków oraz wychowanka Stoke City, Daniela Bachmanna, miał dokładnie 37 lat i 322 dni. Co ciekawe, na pierwszym miejscu znajduje się… reprezentant Austrii – Ivica Vastić. Nieco starsi polscy kibice piłki nożnej mogą pamiętać, że ten gol został strzelony Polakom na Euro 2008, po kontrowersyjnie podyktowanym rzucie karnym przez Howarda Webba. Gol Pandeva jest także ładną klamerką czy przysłowiową truskawką na torcie dla kariery Gorana oraz dla całej reprezentacji Macedonii, dla której jest to pierwszy wielki turniej w jej 28-letniej historii. A jak dobrze pamiętamy, Macedonia zakwalifikowała się na EURO po barażach, gdyż zakończyła swoje zmagania w grupie G na 3. miejscu. Na dwóch pierwszych miejscach znajdowała się… Polska i Austria. Jaki ten świat mały. 
 
Sam wkład Pandeva w awans, jeśli popatrzymy na liczby, nie jest jakiś oszałamiający. Jego głównym zadaniem było bardziej wprowadzenie zdolnej krwi w wielki świat piłki reprezentacyjnej. Bo co by nie mówić, Pandev jest rekordzistą w ilości występów oraz bramek (119/37) oraz wieloletnim kapitanem. Posiadać u boku taką personę to już jest wielka wartość dodatnia dla kilku młodych zawodników z kadry jak ElmasBardhi czy Czurlinov. A mówiąc o autorytecie, jakim jest Goran dla macedońskiej piłki, to wiele osób nie wie, ale Pandev posiada swoją… drużynie piłkarską. Mowa tu o Akademija Pandev, czyli z początku szkółce piłkarskiej dla najmłodszych oraz juniorów. Coś na rodzaj naszych polskich SMS-ów. Ale projekt rozwijał się na tyle dobrze, że w 2014 roku, dla wychowanków tej szkółki, stworzono seniorski zespół pod tą samą nazwą, który po 3 latach awansował do Prwej Ligi (czyli do najwyższego poziomu piłkarskiego w kraju), żeby za kolejne 2 lata awansować do eliminacji Ligi Europy po zdobyciu pucharu Macedonii. Z kolejnej błahej ciekawostki, wiek całego zespołu wg. Transfermarktu wynosi zaledwie 24 lata (dokładniej 23,82), a najstarszym piłkarzem, oraz kapitanem tej młodej kadry jest… Panko Pandev, czyli brat Gorana. A to nie koniec korelacji rodzinnych, bo trenerem bramkarzy Akademijii jest także Pandev, Tome. 
 
Ale w jakiś sposób musiał sobie wywalczyć ten wielki autorytet. Jak to się wszystko zaczęło? I gdzie? 
 
Tam, gdzie prawdopodobnie skończy swoją owocną karierę, czyli we Włoszech, swojej drugiej “malej” ojczyźnie. Niby przez rok jako 16-letni czy 17-letni chłopak grywał w swojej rodzimej Macedonii, ale w 2001 roku po młodego Gorana sięgnął Inter – klub, dzięki któremu osiągnie swoje maximum w karierze. Ale to późniejszym czasie, gdyż swoje pierwsze trzy sezony w zawodowej piłce rozgrywał w: 
– juniorskich zespołach Interu (U-18); 
– na wypożyczeniu w Spezii, która wtedy (sezon 2002/03) grała w Serie C1; 
– oraz na kolejnym wypożyczeniu w Ancorze, czyli w najgorszym zespole Serie A roku 2003/04. 
 
W żadnym z tych klubów nie pokazał się na tyle, żeby wywalczyć sobie miejsce w składzie Nerazurrich. W trakcie obu wypożyczeń strzelił zaledwie 5 bramek oraz zdobył jedną asystę, a rozegrał ponad 42 spotkania. Lecz to nie był koniec problemów, ponieważ Ancora była na skraju upadłości, przez co nie mogła wypłacać pensji swoim piłkarzom, również Pandevowi. Po czasie sam piłkarz powiedział, że te dwa lata, szczególnie okres w Ancorze, były jak szkoła życia. Po powrocie do Interu został prawie od razu wzięty pod wymianę transferową. W tym czasie klub mocno walczył o Dejana Stankovica, świetnego pomocnika rzymskiego Lazio. Można powiedzieć, że wykonano wymianę między zespołami. Do Lazio trafił Pandev za 8 milionow euro, a Dejan do Interu za 4 miliony. Obu piłkarzom wyszło to na dobre. Stanković był podstawowym piłkarzem Interu przez prawie dziewięć lat, zdobywając z klubem wiele trofeów, w tym 6 mistrzostw Włoch. Natomiast Goran w Lazio wreszcie dostał szanse na poważne granie na Półwyspie Apenińskim. I tą szansę wykorzystał.  
 

Patrząc na indywidualne liczby był to najlepszy okres Macedończyka. W 196 spotkaniach dla Biancocelestrich zdobył 64 bramki, głównie grając jako cofnięty napastnik. Wreszcie mogliśmy zobaczyć prawdziwe umiejętności Pandeva. Jego kolaboracja z włoskim napastnikiem Tommaso Rocchim stworzyła najlepszy duet w Serie A tamtych czasów. W latach 2005-2009 ta dwójka napastników pozwoliła klubowi z Rzymu wrócić do europejskich pucharów, a dokładniej do Ligi Mistrzów w sezonie 07/08. Przyczynili się także do zdobycia dwóch krajowych trofeów – Pucharu Włoch w 2009 oraz Superpucharu w tym samym roku w meczu przeciwko Interowi na Stadionie Olimpijskim w Pekinie. W każdym z nich odgrywał jakąś rolę – pozytywną lub negatywną. W Lidze Mistrzów był najlepszych strzelcem Orłów z wynikiem 4 bramek (jeśli policzymy dwumecz 3. rundy kwalifikacji do LM przeciwko Dinamo Bukareszt to 5) oraz został bohaterem meczu z Realem Madryt rozgrywanym na Stadio Olimpico, gdzie zanotował dwa trafienia, wywalczając tym ważny remis dla zespołu, który z perspektywy czasu nic nie dał i Lazio odpadło po fazie grupowej.

Największym paradoksem całego występu Lazio i Pandeva w Lidze Mistrzów było to, że Biancocelestri wygrali tylko jeden mecz, przeciwko Werderowi Brema, kiedy na boisku nie było naszego bohatera. 
 
W następnym roku Goran i spółka wygrali Coppa di Italia w dosyć ładnym stylu przegrywając tylko jeden mecz – rewanżowe starcie ½ finału przeciwko Juventusowi. I właśnie ten mecz przerwał bramkową serię Macedończyka. W każdym poprzednim spotkaniu zdobywał przynajmniej jedną bramkę. W sumie nazbierał ich sześć. Dzięki temu został królem strzelców całego turnieju, dokładając do tego dorobku dwie asysty. Jak wcześniej wspominałem, Pandev jest także zdobywcą Superpucharu Włoch z roku 09/10, ale nie wystąpił w tym meczu. Wszystko z powodu otwartego konfliktu z prezydentem Lazio Claudio Lotitio, który niestety nastąpił z jego powodu. Dlaczego? Pod koniec sezonu pojawiły się plotki o transferze Gorana do Juve lub Zenitu. Wtedy zawodnik zarabiał milion euro rocznie. W Turynie była okazja na zarobek równy dwóm milionom rocznie, a w rosyjskim zespole na nawet jeszcze większy. Żeby to wykorzystać, Macedończyk poprosił o podwyżkę, na co Claudio się nie zgodził i poinformował, że jeśli jakiś klub chce Pandeva, to za sumę 20 milionów euro minimum. Na dodatek piłkarz został wyrzucony z pierwszego składu na cztery miesiące, czyli na całą rundę jesienną sezonu 09/10.  
 
Tą sytuację wykorzystali działacze Interu oraz ich trener Jose Mourinho, który bardzo chciał Macedończyka w swoim pierwszym składzie, ale nie jako cofniętego napastnika. Na tej pozycji miał już jeszcze bardziej cofniętego ofensywnego pomocnika, Wesleya Sneijdera. The Special One chciał wykorzystać jego lewą nogę, przez co ustawiał go częściej na pozycji lewego skrzydłowego/napastnika. Dlatego jego liczby nie były tak dobre jak w Rzymie, ale to nie oznacza, że był slaby. Był idealnym żołnierzem Mourinho – za wszelką cenę wywiązać się z założeń i z pokorą podchodzić do kolejnych. Dlatego często widzieliśmy go jako zmiennika lub zawodnika schodzącego. I widać to po statystykach. We wszystkich rozegranych meczach dla Interu w sezonie 09/10, tylko sześciokrotnie rozegrał pełne 90 minut. Wszystkich spotkań z Pandevem w składzie było 27, ale nie mógł narzekać na te warunki. Inter w tym sezonie zdobył pamiętny tryplet, a sam piłkarz dość często zaczynał mecze w pierwszym składzie Nerazzurich. Następny sezon indywidualnie był dla niego gorszy, ale dalej sięgał z Interem po trofea, a dokładniej Klubowe Mistrzostwa Świata oraz Superpuchar Włoch. Kiedy na wiosnę 2011 roku cały piłkarski świat się dowiedział, że Jose Mourinho odchodzi do Realu Madryt, Pandev zdecydował, że przechodzi do Napoli. Do dziś Goran wspomina dobrze swojego byłego trenera. Uważa go za swojego piłkarskiego ojca oraz za osobę, za którą chce się walczyć. 



Napoli spędził trzy sezony, w tym jeden będąc wypożyczonym z Interu. Wrócił do częstszej gry na pozycji środkowego oraz cofniętego napastnika. Zaczął częściej asystować i brać na swoje barki kreowanie gry. Regularnie występował w europejskich pucharach, raz nawet razem z zespołu spod Wezuwiusza wyszli do 1/8 finału w sezonie 11/12, ale przegrali dwumecz po dogrywce z późniejszym triumfatorem Ligi Mistrzów – Chelsea. Wkład Pandeva na ten wynik był znikomy. Tak samo jak na dwa zdobyte Puchary Włoch w sezonach 11/12 i 13/14. Najlepsze swoje momenty w Napoli rozgrywał w meczach ligowych Serie A. 
Niestety, coraz to lepsza forma Driesa Mertensa czy ściągniecie Gonzalo Higuaina oraz Roberto Insigne zmusiły wtedy już wiekowego piłkarza na transfer do tureckiego Galatasaray. Był to bardzo nieudany okres dla Macedończyka. Rzadka gra, słabe wyniki, oraz nieprzyjemna atmosfera spowodowały, że Goran wrócił po jednym sezonie do Włoch, a dokładnie do Genui, w której odbudował się piłkarsko, obudził w sobie drugą młodość, i w której gra do teraz… lub grał.

Od kilku miesięcy krąży plotka po włoskich mediach, że aktualne Mistrzostwa Europy będą ostatnimi meczami Pandeva w karierze. Sam piłkarz nie jest jeszcze zdecydowany, więc nie bierzcie tego za pewną informacje. Ale nawet jeśli, w sumie byłoby to najlepsze zakończenie kariery, jakie mógł sobie wymarzyć. Będąc na międzynarodowym turnieju z własną reprezentacją, mając w swojej głowie to, że jest jednym z powodów tego sukcesu. Dzięki niemu prawdopodobnie coraz częściej widywać będziemy macedońskich piłkarzy na boiskach lig z przysłowiowego TOP 5 czy sam kraj na turniejach rangi światowej. Tak samo każdy kibic włoskiego calcio będzie dobrze go wspominał. Czy kibice Interu za tryplet, czy kibice Lazio za Ligę Mistrzów oraz Puchar Włoch. Nieważne, po prostu Goran Pandev to piłkarz jedyny w swoim rodzaju. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *