Mamy dzisiaj 15 kwietnia – data, która na zawsze pozostanie raną w sercach kibiców Liverpoolu. To właśnie tego dnia tysiące kibiców The Reds wybrało się na półfinał Pucharu Anglii do Sheffield, gdzie liverpoolczycy mieli zmierzyć się z drużyną Nottingham Forest. Wiosna, słoneczna pogoda, wspaniała atmosfera, ale były to tylko pozory, bo w powietrzu wisiała wielka tragedia, która zmieniła oblicze angielskiego futbolu.
Kibice zebrani na stadionie nie byli świadomi tego, że lada chwila na trybunie Leppings Lane rozegra się największy dramat w dziejach brytyjskiej piłki. Mecz został ostatecznie przerwany ze względu na wydarzenia, które działy się na wcześniej wspomnianym sektorze. Fatalna organizacja i masa błędów przyczyniły się do wpuszczenia kibiców Liverpoolu na zdecydowanie za małą i felerną trybunę. Pod wpływem naporu ludzi jedna z barier odgradzających trybunę… runęła. Sektor, w którym przebywali kibice The Reds, okazał się zabójczy, bo pochłonął 96 kibiców klubu z Merseyside. Większość ofiar poniosła śmierć wskutek zdeptania lub uduszenia. Policja z Davidem Duckenfieldem na czele była winna katastrofy, co jednak nie oznacza, że zostali oni od razu skazani. Rodziny ofiar przez lata walczyły o sprawiedliwość i prawdę, którą zamiatano pod dywan. Z okazji 31 rocznicy tragedii zdecydowałem się napisać ten tekst, w którym będę chciał poruszyć najważniejsze wątki i przelać na papier moje osobiste odczucia. Hillsborough zawsze wzbudza we mnie spore emocje i poruszenie, mimo że minęło już tyle lat, rany nadal się nie zagoiły i chyba nigdy się nie zagoją.
Zaniechanie i zsyłka kibiców na śmierć
Najbardziej w tej strasznej historii boli mnie fakt, że nie zrobiono zupełnie nic, aby zapobiec tragedii. Dopuszczono kogoś takiego, jak Duckenfield, do tego, by koordynował wielkim wydarzeniem piłkarskim, nie mając wcześniej styczności z takim przedsięwzięciem. Wpuszczenie kibiców Liverpoolu na mniejszą trybunę było karygodną decyzją, która była zapalnikiem do katastrofy pozbawiającej życia 96 istnień ludzkich. Fatalna organizacja, błędne decyzje i dopuszczenie do tego, by spotkanie odbywało się na niewyremontowanym stadionie, który nie miał certyfikatu bezpieczeństwa od 10 lat – to wszystko przysłużyło się tej katastrofie. Zaczęło się jeszcze przed rozpoczęciem meczu, gdy policja wpuściła kibiców z Merseyside na mniejszy sektor Leppings Lane, mimo że dało się przewidzieć, iż fanów The Reds przybędzie o wiele więcej. David Duckenfield i jego ekipa zaniechali organizację akcji ratunkowej, bo gdy jeszcze na miejscu nie było służb medycznych Ci nie otworzyli bram odgradzających boiska od trybun. Sektor był przepełniony, ludzie się dusili i byli deptani, aż w końcu pod wpływem naporu runęła bariera i kibice zaczęli spadać na innych. Można było temu zapobiec, gdyby akcja ratunkowa odbyła się sprawnie. David i jego zespół nie zrobili nic, aby chociaż trochę zminimalizować rozmiar tragedii. Na stadion wjechały tylko dwie karetki, a pozostałe czekały przed stadionem. Zabrano do szpitala zaledwie 14 osób, reszta zaś przenoszona była na noszach zrobionych z band na salę gimnastyczną, która umiejscowiona była na stadionie. Ofiar mogło być o połowę mniej, jeśli pozwoliliby na wjazd reszty ambulansów i szybkie przetransportowanie rannych do szpitala. Nikt nie straciłby życia, gdyby mecz odbył się na innym stadionie lub kibice Liverpoolu dostaliby większą trybunę.
Manipulacja i zakłamywanie faktów
Tuż po tragedii rozpoczęto śledztwo mające na celu wyjaśnić, w jaki sposób doszło do katastrofy. Ludzie zebrani na stadionie doskonale wiedzieli, co wydarzyło się tego słonecznego popołudnia i kto zawinił, ale jak wiemy procedury to procedury. Odbyły się przesłuchania, w których koroner Popper wypytywał rodziny ofiar o alkohol i jego spożywanie przez ich najbliższych. Zmarłych badano pod kątem obecności alkoholu we krwi, co na celu miało obarczenie ich winą za tragedię. Rodziny ofiar otrzymały kolejny cios po śmierci swoich bliskich, bo już cztery dni później brukowiec The Sun wypuścił w obieg nowy numer swojej gazety, w której zakłamał rzeczywistość i z każdej strony oczernił zmarłych kibiców Liverpoolu. Tytuł nosił nazwę “The Truth” (Prawda) i napisano go tłustym drukiem. W tekście była mowa o pijanych kibicach The Reds, którzy mieli oddawać mocz na policjantów i okradać zwłoki. Była to sterta bzdur i zhańbienie etyki dziennikarskiej. Mieszkańcy Liverpoolu zaczęli bojkotować The Sun, które stało się znienawidzone w hrabstwie Merseyside. Tabloid postąpił haniebnie, wypuszczając taki tekst w świat, ale czego się nie zrobi dla rozgłosu i sensacji. Oni liczyli zyski, a rodziny ofiar cierpiały 2 razy mocniej, nie mogąc nic z tym zrobić. Kelvin McKenzie był osobą, która wymyśliła całą ściemę o pijanych kibicach i to upubliczniła. Kilka dni po ukazaniu się artykułu zwrócił się do legendy Liverpoolu Kenny’ego Dalglisha. Pytał się go, co ma teraz zrobić, Kenny jasno odpowiedział, aby wypuścił tekst, który będzie nosił tytuł “Kłamaliśmy”. McKenzie tego nie zrobił, będąc pod wpływem ówczesnego właściciela gazety Ruperta Murdocha – to przelało szalę goryczy wśród rodzin ofiar. Smutne jest to, że dopiero po 23 latach gazeta wystosowała przeprosiny, pisząc prawdę o wydarzeniach z 15 kwietnia 1989 roku. Nie zmieniło to jednak nastawienia mieszkańców Liverpoolu do The Sun, którego bojkot trwa po dziś dzień.
Walka o sprawiedliwość
Po aferze z The Sun rodziny ofiar nie zaznały spokoju. Zaczęła się kolejna batalia, którą toczyli przez 27 długich lat. Jest to coś niewyobrażalnego, że przez tyle lat musieli walczyć o to, aby prawda została prawnie udokumentowana, a winni tragedii zostali osądzeni. Jestem pod wielkim wrażeniem tych ludzi, bo nosili oni w sercu i psychice rany, które się nie zagoiły. Mimo wszystko nie poddali się, nawet wtedy, gdy wielokrotnie zamykano śledztwo i uniewinniono komendanta Duckenfielda oraz jego ludzi. Podczas rozprawy, która odbyła się w 1991, uznano tragedię za “przypadkową śmierć”, a winą sąd obarczył kibiców, którzy według sporządzonego raportu zachowywali się źle. Sąd powoływał się na kłamstwa, które rozsiewał dobrze nam znany brukowiec. Można sobie tylko wyobrazić, co czuły wtedy rodziny ofiar z Hillsborough, wysłuchując takich bredni, które powielało The Sun, jak i wymiar sprawiedliwości. To właśnie wtedy powstało hasło “Justice for the 96″ będące motywem przewodnim stowarzyszenia rodzin ofiar. Sprawę zamieciono pod dywan, zbesztano uczucia bliskich ofiar i napluto na zmarłych kibiców. W głowie nie mieści się to, że raporty policji były fałszowane i zmieniano ich treść, gdy któryś z funkcjonariuszy zeznawał prawdę na temat wydarzeń z 15 kwietnia. Do sądu trafiały poprawiane wersje, gdzie zakłamywano rzeczywistość i wybielano policję. Po wielu latach w 2014 roku rozpoczęto drugi proces w sprawie tragedii, który trwał aż 2 lata i był najdłużej prowadzoną sprawą w historii brytyjskiego sądownictwa. Rok 2016 był przełomem, bo wtedy właśnie sąd orzekł, że kibice nie byli winni katastrofy. Przyczyną katastrofy były karygodne zaniechania policji, organizatorów i służb ratunkowych, a także władz stadionu Hillsborough, które dopuściły do rozgrywania meczu na tym obiekcie. Sąd oficjalnie określił katastrofę, jako “nieumyślne zabójstwo”, co dało rodzinom poczucie, że ich walka o sprawiedliwość nie poszła na marne.
Wyrok, który zapadł w 2016 roku był ulgą dla rodzin ofiar – po zakończeniu rozprawy odśpiewali razem hymn You‘ll Never Walk Alone, którego przekaz idealnie wpasowywał się w tę sytuację. Otworzył też drogę do wszczęcia spraw przeciwko Duckenfieldowi, któremu nie postawiono żadnych zarzutów. Podczas procesu, który odbył się w minionym roku, emerytowany policjant przyznał się do swoich czynów, określając je… jako “rażąco niewystarczające” – sąd i tak go uniewinnił. Mamy 2020 rok, a sprawa nadal się ciągnie, mimo że rodziny zaznały już formalnej sprawiedliwości i wyroki zapadły. Walka o sprawiedliwość teoretycznie została zakończona w 2016, aczkolwiek nadal nie do końca. Rozprawy pozostałych współpracowników Duckenfielda miały się odbyć 20 kwietnia, ale z powodu obecnej sytuacji zostały przełożone na przyszły rok. Niedorzeczne jest, że minęło długich 31 lat, a sprawa nie została doprowadzona do ostatecznego końca. Pojedyncze jednostki, które zawiniły, chodzą sobie po świecie, jakby nigdy nic i do dzisiaj nie usłyszeli indywidualnych wyroków. Tylko Graham Mackrell, jako jedyny otrzymał prawomocny wyrok, ale była to tylko kara finansowa wynosząca 6,5 tysiąca funtów.
Poprawa bezpieczeństwa na stadionach
Tragedia miała ogromny wpływ na poprawę bezpieczeństwa na stadionach w Anglii oraz innych krajach. “Raport Taylora” został napisany przez Petera Taylora (minister sprawiedliwości), który sporządził go jakiś czas po katastrofie. Początkowa wersja przedstawiała przyczyny tragedii, a jego finalna wersja rozwiązania, które doprowadziły do znacznej poprawy bezpieczeństwa na obiektach piłkarskich. Wprowadzono numerowane krzesełka, w każdym z sektorów, zlikwidowano ogrodzenia wokół murawy, a także zakazano budowania stadionów z miejscami stojącymi, będącymi jednym z kluczowych czynników tragedii na Hillsborough. Pan Taylor w swoim raporcie ostro skrytykował wybór stadionu w Sheffield, jako areny goszczącej półfinał Pucharu Anglii i również stan, w którym znajdowała się przestarzała trybuna Leppings Lane. Zaskoczeniem było to, że Taylor nie obwinił angielskiego Związku Piłkarskiego za katastrofę, co spotkało się z krytyką The Hillsborough Family Support Group.
Margaret Aspinall
Obowiązkowo muszę wspomnieć o kobiecie, która jest chodzącą bohaterką, fighterką i inspiracją. Margaret Aspinall znać powinien każdy kibic The Reds. To ona była motorem napędowym walki o sprawiedliwość, za wszelką cenę walczyła o to, aby prawda o przyczynie śmierci jej syna Jamesa i pozostałych ofiar została ujawniona. Jest przewodniczącą The Hillsborough Family Support Group i osobą, którą kibicowska społeczność darzy ogromnym szacunkiem. Pani Margaret jest przykładem tego, że nie wolno się poddawać, tracić wiary i nadziei. Wspaniała osobowość Aspinall została doceniona w 2016 roku, kiedy to przyznano jej nagrodę kobiety roku.
Nigdy nie zapomnimy
Pamięć o tragicznie zmarłych na zawsze pozostanie w sercach rodziny z Anfield Road. Rokrocznie w rocznicę tragedii organizowane są obchody na Anfield, gdzie kibice i mieszkańcy oddają cześć ofiarom, a także śpiewają You’ll Never Walk Alone. Koło stadionu znajduje się tablica upamiętniająca, obok której każdy może złożyć kwiaty i się pomodlić, na koszulkach piłkarzy The Reds z tyłu kołnierzyka widnieje wyszyta liczba 96, która symbolizuje ofiary. Liverpool nigdy nie rozgrywa spotkań 15 kwietnia z wiadomego względu.
Dodaj komentarz