Na co stać Liverpool w nadchodzącej kampanii Premier League?

Już w tę sobotę podopieczni Jurgena Kloppa zainaugurują nowy sezon Premier League. Złożą wizytę na Carrow Road, gdzie podejmą miejscowe Norwich City prowadzone niezmiennie przez Daniela Farke. Mistrzowie Anglii z sezonu 2019/2020 mają za sobą burzliwą kampanię, podczas której nawiedziła ich plaga kontuzji i inne problemy, które miały wpływ na funkcjonowanie całego zespołu. Przyszedł jednak czas na nowe rozdanie i po całkiem udanym okresie przygotowawczym Liverpool staje przed wyzwaniem, które nazywa się “powrót na ligowy szczyt”. 

Tytuł mojego felietonu brzmi: “Na co stać Liverpool w nadchodzącej kampanii Premier League”? Tak szczerze ciężko to przewidzieć i dokładną odpowiedź na to pytanie dostaniemy w trakcie trwania rozpoczynającego się dzisiaj nowego sezonu angielskiej ekstraklasy. The Reds mają za sobą ciekawy pre-season, który według mnie przebiegł bardzo dobrze i dał trochę wskazówek, jak będzie wyglądać maszyna sympatycznego Niemca w najbliższych tygodniach.

Sparingi, debiut Konate, powroty gwiazd i błyszczący Elliott

Jurgen Klopp i spółka ponownie odwiedzili malowniczy Tyrol w ramach przygotowań do sezonu. W Austrii zagrali między innymi z Herthą Berlin i Bologną, z którą stoczyli dwa 60-minutowe pojedynki. Następnie przyszedł czas na powrót do domu i mecze towarzyskie z Athletic Bilbao oraz Osasuną na wypełnionym prawie po brzegi Anfield. W międzyczasie zdążyli wrócić rekonwalescenci na czele z Virgilem Van Dijkiem, który pomału wraca do swojej mistrzowskiej dyspozycji. Debiut w czerwonych barwach zaliczył nowy nabytek Ibrahima Konate, a Harvey Elliott zabłysnął jak najjaśniejszy diament i udowodnił, że jest przyszłością drużyny z miasta Beatlesów.

Fot. Liverpool.com

Wspomniany Elliott jest chwalony przez Jurgena Kloppa i trener The Reds wypowiada się o młodym scouserze w samych superlatywach, a ten przebojem wdziera się do dorosłej piłki. Ostatnie występy 18-latka robią wrażenie i młody piłkarz robi coraz większe postępy, które na pewno zaprocentują w przyszłości. Kto wie, czy w nadchodzącym sezonie nie będzie odgrywał jednej z kluczowych ról w LFC, bo pomimo juniorskiego wieku ma już papiery na wielkie granie.

Graf. Liverpool.com

Greek Scouser na fali

Kostas Tsimikas jest w Liverpoolu od ponad roku i do tej pory nie rozegrał zbyt wielu minut dla czerwonych. Wpływ na to miały urazy, zakażenie koronwirusem i Andy Robertson, który jako jeden z nielicznych w pechowym sezonie z kontuzjami zachował końskie zdrowie. Grek to ciągle młody lewy obrońca, który ma olbrzymi potencjał i może jeszcze rozwinąć skrzydła. Za nim kapitalnie przepracowany okres pre-seasonowy, świetna dyspozycja w sparingach i wpasowanie się do układanki Kloppa. W czasie absencji Robbo będzie miał okazję do w miarę regularnej gry na lewej flance i jeśli utrzyma wysoką dyspozycję, stanie się mocnym konkurentem dla szkockiego wojownika.

Liverpool odżywa, ale czy da się obejść bez transferów?

Fenway Sports Group przyzwyczaili kibiców The Reds do tego, że raczej skromnie wydają swoje pieniądze na transfery. Na przestrzeni lat wyciągnęli klub z finansowego dołka i zarządzają nim bardzo dobrze, mimo że kilka razy wrzało na linii kibice – FSG. Wiele się mówi o tym, że Liverpool popadł w kadrową stagnację i od 2018 roku nie wzmocnił kadry mocnym nazwiskiem. Tak zwane wietrzenie szatni jest jak najbardziej wskazane, aczkolwiek należy zrobić to w odpowiednim momencie. Podpisanie nowych kontraktów z czołowymi gwiazdami było krokiem zabezpieczającym przyszłość, ale klub musi też zerkać okiem na czas, który upływa nieubłaganie i pewne roszady są koniecznością w przeciągu najbliższych 2-3 lat.

Fot. This Is Anfield

Kręgosłup Liverpoolu został utrzymany na kilka następnych sezonów. Kluczem było podpisanie nowych umów z Van Dijkiem, Mo Salahem, Alissonem i Fabinho, którzy stanowią o sile obecnych The Reds. Wszyscy czekają też na przedłużenie kontraktu z kapitanem Jordanem Hendersonem, który również jest osobą nie do ruszenia. Autorytet, lider i gość bez którego ciężko wyobrazić sobie drużynę Jurgena. Granie tym samym zestawem przez kilka lat czasami może zaburzyć kierunek, do którego zmierza dany zespół i należy dokładać świeże klocki, które rozpalą ogień na nowo. Kibice mają to do siebie, że lubią ponarzekać i chcieliby transferów od zaraz, ale czy one są tak bardzo konieczne? Według mnie jakieś wzmocnienia na konkretnych pozycjach (pomoc, atak) są oczywiście potrzebne, ale nie należy panikować i drżeć o Liverpool, który nadal posiada mocną ekipę.

Fot. Liverpool.com

Żelazna defensywa, kreatywny środek pola i skuteczna linia ataku – klucz do sukcesu

Niby jasność, ale w Liverpoolu nie było tej jasności przez większą część minionego sezonu. Obrona została rozmontowana i dziury wypełniano Hendersonem, duetem Phillips & Williams/Kabak i czasem Fabinho, gdy był zdrowy. Środek pola również miewał swoje problemy, które jednak dało się zaleczyć. Napad w pewnym momencie popadł w strzelecką impotencję i nie mógł wrócić do normalnej skuteczności. W tym sezonie ma być zdecydowanie inaczej i The Reds nie muszą się obawiać, że czegoś zabraknie. Wrócili nieobecni, a tercet Salah, Mane i Firmino jest w bardzo dobrej formie, która może zwiastować powrót do regularnych trafień. Obrona na czele z Virgilem, którego wspierać będzie Konate, Gomez i Matip, w końcu wygląda jak należy, a linia pomocy dostanie zastrzyk energii, bo Jordan Henderson, Thiago i Fabinho mogą stanowić trójcę, która wręcz zalatuje środek. Są też Harvey Elliott, Takumi Minamino, zdrowy Alex Oxlade-Chamberlain i Naby Keita, który rozpoczyna najprawdopodobniej najważniejszą kampanię w swojej karierze. W Liverpoolu nie widzimy nowych twarzy, ale możemy zauważyć, że pewne jednostki mogą pozytywnie zaskoczyć i być ważnym ogniwem w talii Bossa trzeciej siły poprzedniego sezonu Premier League.

Na co stać Liverpool w nadchodzącej kampanii?

Mógłbym napisać, że na wszystko, ale co to byłaby za odpowiedź, skoro na ten temat można gadać i gadać. Inne kluby w trakcie letniego okienka transferowego dosyć mocno się uzbroiły. Manchester United wyjął z Borussii Dortmund Jadona Sancho, a z Realu Madryt doświadczonego Raphaela Varane’a, który ma stworzyć super duet z Harrym Maguire’em. The Citizens wydali krocie na Jacka Grealisha i ciągle polują na Harry’ego Kane. Triumfatorzy Ligi Mistrzów z niebieskiej części Londynu sprowadzili wczoraj Romelu Lukaku z Interu Mediolan. Liverpool kupił tylko Konate, ale na tle najgroźniejszych rywali nie wygląda wcale tak źle, choć ci posiadają o wiele większą głębię składu.

Fot. Liverpool.com

W pełni zdrowy i odświeżony Liverpool, wsparty przez ludzi, którzy w drużynie są od dawna, ale dopiero teraz będą się pokazywać z jak najlepszej strony, na kierownicy Virgil Van Dijk i Jordan Henderson, dobrze znany tercet SMF, który ponownie będzie chciał żądlić bramkarzy rywali, po udanym okresie przygotowawczym, jest w stanie powalczyć o mistrzostwo Anglii. Na pewno będzie o to ciężko, bo inni już prężą muskuły i straszą transakcjami, a Liverpool zostaje z jednym kupionym Ibou. Kandydatów do tytułu jest wielu, bo liga angielska należy do tych najbardziej wymagających i żeby sięgnąć po główny laur, trzeba ciężko pracować przez całą kampanię. The Reds mają ciężki orzech do zgryzienia, co nie oznacza, za mają pękać przed swoimi rywalami, którzy jak najbardziej są w ich zasięgu.

Kibicuję Liverpoolowi i Realowi Madryt, a moją ulubioną ligą jest angielska Premier League. Piłką nożną interesuję się od wielu dobrych lat. Oprócz futbolu jestem wielkim fanem wrestlingu i skoków narciarskich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *